zielonkawa

napisała o Melancholia

Przypomniało mi to o jednym wydarzeniu. Ojciec zabił swoje dzieci, żonę i na końcu siebie. Brzmi brutalnie dając do myślenia. Budzi gniew, rozpacz i paniczną potrzebę nie rozliczenia lecz zrozumienia. Tutaj mamy wysublimowaną i zakamuflowaną formę. Czy to jedynie wyobraźnia zatrzymująca się na granicy działania czy "zmyślnie" i bardzo logicznie, choć nie bez widocznych symptomów, konstrukcja uzasadniająca i przykrywająca czyn?

To jest fabuła filmu Hanekego "Siódmy kontynent"

To nie fabula, tylko autentyczne wydarzenie, ktore mialo miejsce chyba gdzies na Podlasiu. Czasami schizofrenie poprzedza jakis czyn lub akt extremalny, np ktos rzuca sie z dachu budynku. Jest to zupelnie impulsywne, a w tym filmie mamy raczej do czynienia z czyms co jest "przemyslane" i tak logiczne, ze niemal da sie w to uwierzyc, jak w urojenia bardzo inteligentnych schizofrenikow, w niektore moznaby uwierzyc gdyby nie miec dystansu. Sa tak skonstruowane, ze zdaja sie byc wiarygodne, tak racjonalne i majace jakies tam pokrycie i uzasadnienie w rzeczywistosci. I mysle, ze ten swiat caly w melancholii jest wlasnie tak skonstruowany zeby uwierzyc, ze nadejdzie koniec swiata. Ale to swiat nie realny, a swiat zbudowany z urojen omamow itp glownej bohaterki. Dla mnie jest to uzasadnieniem tego co glowna bohaterka dokona, czyli "zabojstwa zbiorowego". Nie widzimy tego co realne a to co glowna bohaterka chcialby zebysmy widzieli. Poniekad staje sie "wybawca" Boahterem przez duze "B" i to co czyni ja "rozlicza". Jest duzo rzeczy w tym filmie, ktore wbrew pozronie nienagannej logice i klarownosci nie tryzma sie kupy. nie wydaje mi sie, aby byl to blad rezyserski. Dlaczego rezyser siega po takie doslownosci? dla mnie to tylko falszywie podstawione tropy. ktore mamy lyknac po to, aby utozsamic sie z historia. To nam pozwoli nie zwrocic uwagi na roztaczana iluzje. Tak, jest w tym sporo dychotomii. Jest potrzeba zarowno kamuflowania jak i odkrywania sie.

No wiem, że to z życia. Ale ten film Hanekego to też o depresji i o tym co piszesz. Takiej racjonalnej, na zimno wystudiowanej depresji , przed która nie da się uciec. W tym filmie wszyscy świadomie "odchodzą", jest to wspólna decyzja.

@zielonkawa: Czyli twierdzisz, że to film o schizofrenii, a nie depresji? Wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo depresja Larsa jest faktem znanym już od wielu lat i nigdzie nie ukrywał, że zrobił tu film o sobie. Masz rację o tyle, że zbliżającą zagładę należy odczytywać symbolicznie, jako marzenie głównej bohaterki o końcu świata, bo koniec świata postrzega jako najpiękniejsze uwolnienie od bólu i strachu. Natomiast w depresji chyba nie ma mowy o nienawiści do innych i chęci unicestwienia ich, raczej o chęci unicestwienia samej siebie.

Dla mnie Melancholia nie jest filmem o depresji, oczywiscie jest nieco niedomowien wiec trudno o trafna diagnostyke, ale mysle, ze to jest jakas faza przejscia miedzy depresja a schizofrenia. Ten film nawet nie ma specjalnie depresyjnego klimatu, a bardziej powiedzialabym schizoidalny. W ogole mam wrazenie, ze zostal on skonstruowany na wzor choroby i pozoruje pewna chorobe kiedy wlasciwie zauwazalna sa drobne sygnaly wskazujace, ze chodzi o cos innego. stad mysle tytul bardzo nachalny, stad dosowna nazwa gwiazdy i inne elementy podstawiane pod nos zeby zmytlic odbiorce. Gdyby spersonifikowac chorobe to powiedzialabym, ze probuje wyprowadzic diagnoste w pole i w tym filmie cala rzeczywistosc jest taka choroba, ktora poprzez zespol objawow probuje nas diagnstykow widzow wyprowadzic w pole ;p
Mowisz, ze w Melancholii ludzie swiadomie "odchodza"? A jesli to swiat wykreowany przez "wyobraznie"/chorobe bohaterki czy nie prosciej jest dla niej aby myslec, ze wszyscy uczestnicy widowiska odchodza swiadomie? Poza tym sa jakby "uratowani" przez Bohaterke. Powoli wraz z rozwojej akcji bohaterka nabiera sily, potem niejako to Ona wie! Ona zna liczby! Ona zna tajemnice! Ona dotknela prawdy. I ona "ratuje" najblizszych. NIejaka zbawienna oaza jest ten misternie zbudowany "szalas", ktory tylk czekac az sie rozsypie pod lekim dmuchnieciem. Maz siostry popelnia w tak dziwny mysle dla niego sposob samobojstwo. Mamy tu niby powtorke z Dekalogu 1, ale boahter nie zaklada calkowice bezblednosci nauki, mowi, ze jest jakis zakres bledu, i ginie jak, w konskiej zagrodzie na sianie o polknieciu lekow upackany w wymiocinach. tak inna jest jego smierc od reszty czlonkow rodziny, ktorych notebene w zupelnie inny czulszy sposob traktuje bohaterka. W ich smierci i calej zagladzie jest tyle piekna i poezji, ze az cisnie sie na usta, iz to tylko ludzka iluzja, uosobienie pragnienia aby uwznioslic cos co dla wiekszosci moze wydawac sie odrazajace czy przerazajace a na pewno niezrozumiale. Tutaj to piekno daje ukojenie, pozwala pogodzic sie z tym co ma nadejsc. Wciaz twierdze, ze takie uwznioslenie calego wydarzenia a takze "uwznioslenie" glownej bohaterki ma czemus sluzyc, i to jej raczej "nieuswiadomiomym celom".

No, ale podchodzisz do tego w sposob racjonalny, a tu nie chodzi o racjonalizm, nie trzeba kogos nienawidzic zeby go zabic. Osoba chora moze np myslec, ze w ten sposob "zbawia" bliskie mu osoby bo chroni je przed czyms gorszym niz smierc. Tutaj nawet sama bohaterka mowi, ze swiat jest zly! wiec mozna to rozumiec, ze i rzeczywistosc jest zla, zycie jest zle.
btw: jest sporo elementow wskazujacy wlasnie raczej na schozifrenie niz depresje choc elementy jednej u drugiej moga byc podobne. w koncu choroba to nie poszczegolne objawy a cale zespoly objawow.
ciekawa jest np scena kiedy bohaterka patrzy w bibliotece na ksiazki i zamienia te przedstawiajace figury geometryczne na przedstawiajace ludzi. nie wiem jak to jest w przypadku depresji, nie mam zadnych informacji na ten temat, ale wczoraj dowiedzialam sie, ze osoby chorujace na schizofrenie proszone o namalowanie czegokolwiek najczesciej maluja figury geometryczne badz tez rysunki, w ktorych zdecydowanie dominuja klarowne bryly geometryczne. to niczego nie dowodzi, ale to jakis kolejny trop ukladajacy sie w calosc.